Autor:

Przeciętne dziecko spędza w przedszkolu 6-10 h – łatwo policzyć, że jest to lwia część dnia. Rankiem w życiu dziecka panuje chaos i wieczny pośpiech – pobudka, szybkie śniadanie, ubieranie, dojazd do przedszkola. Jeśli dołączyć do tego chęć wdrażania dziecka do samodzielności – robi się przysłowiowy „kocioł”.

Gdy dziecko już jest w przedszkolu, sytuacja nie ulega zbytniej poprawie. Prześcigające się w ofertach przedszkola oraz ambitni rodzice tak organizują dzieciom dzień, że ledwo wystarcza im czasu na zjedzenie posiłków, skorzystanie z toalety i krótki spacer poza przedszkole. Oprócz obowiązkowych zajęć z dydaktyki, języka angielskiego i logorytmiki dzieci biorą jeszcze udział w zajęciach dodatkowych: od karate po florystykę oraz inne ciekawe warsztaty. Jeśli policzyć, że dziecko jest w przedszkolu w trybie 8-godzinnym, odejmiemy od tego wszystkie posiłki i zajęcia- dziecku pozostaje 1-2 godziny na czas spędzony swobodnie.

Żeby było ciekawiej, po wyjściu z przedszkola dzieci nierzadko jadą na kolejne zajęcia dodatkowe. Wracają do domu koło godziny 20, kąpią się i zanim przyłożą głowę do poduszki, już zasypiają.

Staramy się stworzyć naszym dzieciom środowisko, które będzie pobudzać je do wszechstronnego rozwoju. Dodatkowo staramy się dbać o inteligencję emocjonalną, językową, interpersonalną i wrażliwość na sztukę. Czy prawdą jest, że im większa liczba stymulujących zajęć, większa różnorodność odbieranych bodźców i bardziej intensywna aktywność, do jakiej pobudzamy dzieci, tym bardziej będą one inteligentne, utalentowane i kompetentne? A może nadmiar dodatkowych zajęć i propozycji ogranicza czas na spontaniczną, nieplanowaną zabawę, na spędzanie czasu z kolegami i podejmowanie czynności zbliżających do siebie członków rodziny?

Często słyszę od rodziców, że wysyłają dzieci na zajęcia dodatkowe w weekendy, żeby zapełnić im dzień, bo inaczej „roznoszą dom”. Pytam się ich wtedy: Kiedy dziecko ma się wyszaleć, skoro przez pięć dni w tygodniu ciągle jest w trybie nauki? Dla dziecka każde z zajęć, mimo że prowadzone na zasadzie nauki poprzez zabawę, jest traktowane jak lekcja, wyzwanie. Dzieciaki wiedzą, że wymaga się od nich, żeby coś z zajęć wyniosły, zapamiętały. Więc skupiają całą swoją uwagę i siłę na udział w warsztacie.

Wyobraźcie sobie Państwo – uczestniczyć w szkoleniach pracowniczych 5 dni w tygodniu po 10 godzin, a w weekend pójść jeszcze na jakieś zajęcia dodatkowe. Normalny dorosły człowiek zwariowałby po 2 tygodniach, ci silniejsi psychicznie po kilku miesiącach. Nie narażamy siebie na tak dużą ilość bodźców, a nie mamy problemu z przestymulowywaniem dzieci. Wszystko w trosce o ich dobry rozwój. Zgodzę się całkowicie z tym, że zajęcia i warsztaty są dla nich potrzebne, tylko gdzie w tym wszystkim czas na nawiązywanie relacji w grupie, czas dla rodziny?

Ostatnio dużo czytamy o tym, iż dzieci mają problemy w relacjach z rodzicami, nauczycielami, między rówieśnikami. Każdy najmniejszy konflikt przerasta ich, nie potrafią sobie same radzić. Niedziwne- skoro nie mają czasu na nauczenie się społecznych zachowań, na rozumienie swoich emocji oraz empatii dla innych. Nie potrafią odpowiednio korzystać z czasu wolnego – odpowiednio, czyli bez nieokiełznanego szaleństwa – gdyż czują się jak pieski zerwane ze smyczy. Próbują do cna wykorzystać tę przysłowiową „minutkę”, którą mają na zabawę.

Może warto by pochylić się nad tym problemem i zrezygnować z kilku zajęć dodatkowych? Pozwolić, by dzieci samoistnie rozwijały się podczas zabawy i odpoczynku. Pozwolić im odetchąć w biegu, do którego i tak dołączą w szkole i później w pracy. Dzieci powinny kojarzyć się przede wszystkim z zabawą – nie z zaprogramowanym na naukę robocikiem…

Pani Agata Czyżyk